Karinka przygotowała dla Jeżyków opowiadanie o bałwanku, któremu udało się przez chwilę zamieszkać z nią w domu.
Karinka z rodziną
„HISTORIA O MAŁYM BAŁWANKU”
Nareszcie spadł śnieg. Dzieci wyczekiwały go od dawna. Karinka i Adrian byli rodzeństwem. Często bawili się razem. Było tak podczas lepienia bałwana. Adrian od razu zabrał się za lepienie dużych kul ze śniegu. Po pewnym czasie były one większe od Karinki. Nic, więc dziwnego, że nie mogła pomagać bratu w ich lepieniu, bo była młodsza, ale Karinka wcale tym się nie przejmowała. Gdy Adrian siłował się z ogromnymi kulami śniegu, ona w ty czasie ulepiła własnego małego bałwana. Był tak mały, że bez trudu można było go unieść na rękach. Miał śliczne czarne oczy z guzików, nosek z małej marchewki i usta z kawałka buraka. Adrian również uporał się ze swoim bałwanem. W porównaniu z bałwankiem Karinki wyglądał na prawdziwego olbrzyma. Po długiej zabawie dzieci zziębnięte musiały wracać do domu, gdzie czekała już na nich mama z ciepłą herbatą. Siedząc przy stole wszyscy wyglądali przez okno. Na podwórzu stał duży bałwan, którego ulepił Adrian, a obok niego stał malutki bałwanek, jakiego zrobiła Karinka. Dziewczynce zrobiło się żal bałwanka.
– Przecież nie można tak małego bałwanka zostawić samego na noc – pomyślała Karinka. Postanowiła zabrać go do domu. Szybko ubrała się i poszła po bałwanka. Bez trudu go uniosła i po chwili razem byli już w domu. Widok Karinki z bałwankiem na rękach zaskoczył wszystkich domowników. Mama próbowała przekonać dziewczynkę, że nie jest to dobry pomysł.
-Karinko, bałwanki nie mogą mieszkać w domu, ponieważ jest ciepło i śnieg zamieni się w wodę i po twoim bałwanku zostanie tylko kałuża – tłumaczyła mama.
– Ale bałwanek jest jeszcze malutki. On się boi być w nocy na podwórku – upierała się Karinka i dodając – on może mieszkać w naszej lodówce, tam jest przecież bardzo zimno.
Po wielu namowach, do których dołączyli również Adrian i tata zgodziła się na pozostawienie bałwanka w lodówce, ale tylko na jedną noc.
– Zgoda, bałwanek zostaje tylko na jedną noc, ale jutro zabierzecie go na podwórko i dolepicie mu więcej śniegu. W ten sposób bałwanek urośnie, a gdy będzie już duży, to nie będzie się bał nocować na podwórku. Dzieci były zaskoczone propozycją mamy. Karince pomysł mamy z powiększeniem małego bałwanka bardzo się spodobał. Następnego dnia rodzeństwo z małego bałwanka ulepiło dużego bałwana. Na podwórku stały teraz dwa duże bałwany. Łatwo jednak było poznać, który bałwan był Karinki. Ciągle miał mały nosek z marchewki, oczka z guzików i usta z kawałka buraka. Dzieci zziębnięte wróciły do domu, usiadły przy stole, i przez okno podziwiały bałwany, na które padał śnieg. Częstowały się sałatką warzywną, którą mama musiała wczoraj przyrządzić. Bo był to jedyny sposób by opróżnić część zamrażalnika i zrobić miejsce dla bałwanka.
-Mamo, a ile musimy zjeść sałatki, by znowu zaprosić bałwanka do naszego domu? – zapytała Karinka. Na szczęście był to żart. Wszyscy śmiali się, zajadali sałatkę i cieszyli ciepłem rodzinnego domu w zimowy wieczór.
KONIEC